Ciało obce
21:53
Ciało obce w ciałku naszego dziecka to jest problem. Ostatnie dni pokazały nam, że nie jest to tylko problem wymyślony przez zdominowany przez hormony umysł młodej (i nie tylko) matki. Post ten jest troszkę ku pamięci, a troszkę ku przestrodze.
Na wstępie napiszę, że jeśli ktoś chce posłać na mnie gromy to może sobie darować. Lekcje odrobiłam, wnioski wyciągnęłam.
Czasem dzieje się tak, że nasze maleństwo, nasz mały "aniołeczek" robi coś totalnie nieprzewidywalnego. Jak się potem okazuje nie tylko dla nas jest to zaskoczeniem.
Taka sytuacja spotkała nas we wtorek.
Ala nosi spinki już od dobrych 3 miesięcy, zmusiła mnie do tego jej bujna czupryna, która regularnie wchodziła jej do oczu. Dziecię moje nie wykazywało żadnego zainteresowania tym przedmiotem ulokowanym na swoich włosach. Aż do wtorku.
Jak zwykle położyłam małą na drzemkę ze spinką we włosach. Po przebudzeniu się dziecka nastąpiło moje przerażenie i totalne oględziny: dziecka, ubrań dziecka, pieluchy dziecka, kocyków, pościeli, łóżeczka, przestrzeni nad, pod i obok łóżeczka oraz całego dziecięcego pokoiku. Ku zdziwieniu Ali i kota przeprowadziłam poważną rozmowę najpierw z Alą następnie z kotem w celu ustalenia sprawcy. Ala była zdziwiona, kot udawał Greka.
Przerażona zasięgnęłam fachowej opinii koleżanek, również matek i postanowiłam poczekać do powrotu męża z pracy.
Przez ten czas oczami wyobraźni widziałam już przebity żołądek, zapalenie otrzewnej i inne cuda. Nie dałam się jednak tym wizjom. Po godzinie 18 spakowałam do torebki podobną spinkę, w celu przedstawienia powagi sytuacji wraz z demonstracją, i udałam się z Alą na SOR.
Pani w rejestracji pełna politowania dla mnie i z niedowierzaniem podsunęła mi do podpisu jakieś papiery (już nigdy nie podpiszę nic bez czytania!!!) i zaprowadziła do gabinetu. Źle nie było. Po kilkunastu minutach czekania przybył lekarz (czy oni nigdy się nie przedstawiają?) wysłuchał mojej opowieści wraz z demonstracją po czym stwierdził: " Proszę Pani to jest zwyczajnie niemożliwe" i krzywo na nie patrząc kazał czekać na Panią pielęgniarkę, która zabierze nas na zrobienie zdjęcia rtg. Po tych wszystkich zdjęciach znów kazano nam czekać. I tutaj już czekałam ze 45 minut albo i lepiej. Przez ten czas Ala nauczyła się pokazywać kotka na obrazku i tego, że słoneczko jest żółte. Nie omieszkałam pojawiać się na korytarzu co jakiś czas by przypomnieć o naszej obecności. Ala zdążyła wytrzeć całą podłogę w gabinecie i zwiedzić pół korytarza.
Po powrocie lekarza usłyszałam wymowne: "No cóż..." :D
Jak widać dla Ali nie ma rzeczy niemożliwych.
Dodam tylko, że nie było operacji ani innych zabiegów. Lekarz zalecił obserwować czy spinka nie zostanie wydalona samoistnie :D Stało się to dziś rano.
Nie muszę Wam chyba wspominać, że 2 dni to był pełen stres. Każde kwilnięcie Ali uruchamiało u mnie wyobraźnię. Widziałam krwotoki i inne cuda. Całe szczęście wszystko odbyło się bezboleśnie.
Niech to będzie jednak dla mnie nauczka a dla Was przestroga, że nie można ufać takim szkrabom. Wszystko skończyło się dobrze, ale konsekwencje mogły być poważne. Nie chciałabym by Ala spędziła swoje pierwsze urodziny na sali pooperacyjnej.
PS: W tej chwili musieliśmy powyjmować wszystko osłonki na śruby z mebli, foteli i futryn bo Ala to wygrzebuje i wkłada do buzi.
Tak dla jasności o głodzeniu dziecka nie ma mowy :D
48 komentarze
jezuu ja to bym chyba umarła ze strachu, kiedyś się z tego śmiać będziecie, a zdjęcie bedzie niesamowitą pamiątka!! :) spinke tez schowaj!! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem czy chce tą spinkę:)
UsuńDobrze, że już dobrze.
OdpowiedzUsuńjak czytałam na fb to śmiać mi się chciało, nie mogłam sobie wyobrazić po czym godzinę później Leon wypił rywanol, bez komentarza, masakra po prostu:( pomysłowe te Dzieciny w każdym razie:)
OdpowiedzUsuńaż za bardzo pomysłowe:)
UsuńDobrze, że macie to już za sobą :) My zaliczyliśmy połknięcie guzika przez Milę - panika była ogromna ale też kazali czekać aż sam "wyjdzie"... Pamiętam to czekanie i wielką radość gdy usłyszałam głośne stuknięcie w nocników gdy mila się załatwiała ;) Fabiś oczywiście też połknął guzik ale tym razem udało mi się nie panikować ;)
OdpowiedzUsuńZaliczyliśmy też już przedmiot w nosie u Emilki ;) Mam nadzieję, że tej przyjemności Alka już Wam oszczędzi ;)
Swoją drogą to czekanie na SORze to jakaś porażka - my mamy już tam kilka wizyt z rozbitymi głowami i wargami dzieciaków i nawet gdy krew się lała to czekaliśmy koło godziny... :|
ojej, aż się wzdrygnęłam. dobrze, że tak to się skończyło. za jakiś czas będziecie się z tego śmiać, a zdjęcie będzie świetną pamiątką
OdpowiedzUsuńO tak!!!:) Już planuję wsadzić je do albumu:)
UsuńMoje Dziecko nie było odkurzaczem! Raz spróbowała wiórek na rozpałkę do kominka ale wypluła.
OdpowiedzUsuńAle SOR zaliczyła Lena już 2 razy więc wszystko przed nami...
Jak to dobrze, że wszystko wyszło gładko :)
Zazdroszczę ANiu. Taki odkurzacz mały to nie lada kłopot
UsuńCo prawda nie dziecko, a piesek tak się cieszył biegając za kamieniami, że jeden połknął.... spory dodam...
OdpowiedzUsuńA mój trzy latek wczoraj dorwał się do emolium, wyciskał sobie na rękę potem to lizał i jeszcze mówił pycha!!
OdpowiedzUsuńNormalnie ręce opadają!
Dobrze,że na strachu się skończyło!
zdjęcie Rtg będzie dla małej pamiątką...
OdpowiedzUsuńa to, że dzieci ciekawskie i nieprzewidywalne?
hmmm i silne i zaskakujące i niewybrzydzające jeśli o chodzi o wkładanie do buzi dziwnych rzeczy to wiemy to...oj wiemy...
ale nie sposób w każdej sekundzie monitorowac malucha
dobrze, że macie to już za sobą :)
Chyba chciała pokazać kotkowi kto tu rządzi i jest lepsza i umie coś połknąć w całości :)
OdpowiedzUsuńDobrze że się tak skończyło i nie trzeba było robić operacji czy innych cudów :)
Pozdrawiam
Aż gorąco mi się zrobiło. Dobrze, że tak się to wszystko skończyło. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co czułaś...
OdpowiedzUsuńNo to nieźle. Współczuję przeżyć.
OdpowiedzUsuńmamma miaaa!
OdpowiedzUsuńto zdjęcie rtg wygląda mega groźne! :(
dobrze, że wszystko tak się skończyło! ufff :)
buźka dla Ali :*
dobrze że mała się nie udusiła tą spinką. myslałaś że śpi... nawet byś nie usłyszała. ufff dobrze,że tak to się skończyło. ja kiedyś myslałam, że moja córa zjadła taka metalową spinkę do skarpet nowych, paika brrr, ale naszczęście znalazłam ja w dywanie
OdpowiedzUsuńNie chce nawet myśleć o tym brrrrrr.
Usuńnawet nie sądziłam, że takie coś znajdę kiedyś na blogu.. zdjęcie mnie zszokowało o_O
OdpowiedzUsuńdobrze, że wszysko miało dobre zakończenie :* a dla małej większe zabawki ;P co by nie dała radę połknąć :)
Widziałam na własne oczy tę spinkę, to znaczy tę drugą do kompletu i do tej pory nie mogę uwierzyć, że ona ją przełknęła. Wcale się nie dziwię lekarzowi, że tak zareagował, bo ja sądziłam identycznie. Że to absolutnie niemożliwe. A tu proszę, jaka zdolniacha. Najważniejsze, że sprawa "wyszła" szczęśliwie :-). Buziaki wielkie
OdpowiedzUsuńjestem w szoku!!! mnie się trafił jakiś inny egzemplarz bo nic nie połknąl ani nie wpychał do nosa ( narazie )
OdpowiedzUsuńchociaż pieniążki bardzo go kuszą..
pozdrawiam
współczuje. Ale niezła z niej aparatka.
OdpowiedzUsuńdobrze, że wszystko skończyło się dobrze.
Niesamowite….oby taka historia juz sie wam nie przydarzyla :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo!
Mam nadzieję, że to się nie powtórzy:)
UsuńMatko Bosko!
OdpowiedzUsuńzdjęcie, aż ciarki przeszły....
Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło!
Buziaki dla małej agregatki! :***
o matko... ! chyba Bym zawalu dostala... wazne ze wszystko sie dobrze skonczylo
OdpowiedzUsuńO matulu! Zdjęcie straszy i wygląda przerażająco. Dobrze, że obyło się bez interwencji zabiegowej. Buziaki dla Was dziewczyny!
OdpowiedzUsuńNa szczęście udało się bez zabiegu:)
UsuńTa spinka na zdjęciu wygląda jak z jakiegoś filmu o porwaniach ufo, które wszczepiało ludziom czipy:-p. Dobrze, że wszystko skończyło się pomyślnie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam,że gdyby nie zdjęcie nie do końca bym uwierzyła,że można połknąć spinkę ....
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko zakończyło się szczęśliwie !
Mało kto był w stanie uwierzyć Aniu:)
UsuńŁoo kurczaki! To ja już więcej nie założę Martynie spinek bo jeszcze też jej wpadnie do głowy pomysł skonsumowania ;))
OdpowiedzUsuńJa wszystkie pochowałam:) Wolę nie kusić losu.
UsuńCwaniara:)
OdpowiedzUsuńO brrr.... ale historia! Całe szczęście, że wszystko się dobrze skończyło! a podejście lekarzy, no cóż :/
OdpowiedzUsuńjesus maria....chyba bym zawału dostała......
OdpowiedzUsuńona tę spinkę zjadła...bosh dobrze że nic jej się nie stało.....nie zadławiłsię tym nie wbiłó się to gdzieś....ja nałógowo używam tych spinek one są ostre mają ostre krawędzie. ostre krawędzie plus miękkie tkanki dziecięcego brzuszka... masakra.
ja jesli chodzi o medyczne sprawy i choroby u dzieci jestem mięczak i panikara....chyba bym tam kazała im natychmiast zaiwźć na salę zrobić operacje i wyjąć to mordercze narzedzie zbrodny które tam się znzlazło....
ale kiedyś za parę lat może nie będzie to takie straszne wspomnienie mała ma widać zdolności do pochłaniania wszystkiego co interesujące ( z MIchałkiem by isędogadała o z tych co do paszczy wszystko pchają)....w tym kawale o dzierciach że jak dziecko połknie 2 zł i przy pierwszym matka wzywa pogotowie przy drugim czeka aż wydali a prze trzecim...potrąca z kieszonkoweo..coś w tym jest;)
Miałam ciary na plecach jak to czytałam... No tak, czyli dziecko typu ODKURZACZ - to niebezpieczne, obawiam się też, że Zośka do tego typu należy i jak tylko zacznie się dźwigać, to będziemy musieli wszystko zabezpieczyć... Zdrówka życzę i gratuluję udanej "operacji" oby ostatniej
OdpowiedzUsuńCałe szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie! Uff... to najważniejsze, ale tego strachu szczerze Wam współczuję :(
OdpowiedzUsuńTak się składa, że mój wujek jest gastrologiem w Szpitalu Dziecięcym w Ol - ile ja się nasłuchałam o połkniętych monetach, guzikach, bateriach (!), igłach (!) i niestety - wypitych chemikaliach typu Kret :/
Podobno nawet mają taką gablotkę gdzie trzymają takie cudeńka, które dzieci połknęły :) Brrrrrr
UsuńMoje dziecko wczoraj wypilo rywanol i popiło maścią z cynkiem i powiedziało - Pycha witaminka. Ręce mi opadły. Oczywiście szpital,obserwacja, na szczęście tylko dobę. Ale miny lekarek i pielęgniarek były bezcenne - wyrodna matka. Dobrze,ze obyło się bez komplikacji.
OdpowiedzUsuńO losie, to faktycznie mieliście przeżycia. Trzymam kciuki by wszystko skończyło się dobrze.
UsuńA ta spinka duza byla?
OdpowiedzUsuńA ta spinka duza byla?
OdpowiedzUsuńMiała około 2 cm długości
UsuńWłaśnie przeżywam to samo co Ty........ spinka, mała różowa, zaginęła 2 dni temu, w podobnych okolicznościach, snu. Przekopałam cały dom, śladu nie ma, póki co w kupkach też nie ma....Aż nie mogę uwierzyć, że mogłaby taką połknąć ale po Twoim wpisie widzę, że jest to możliwe!!!! Mała czuje się jak zwykle fantastycznie, no i przez to zastanawiam się czy aby na pewno ją miała. Już odchodzę od zmysłów. Jak nic się nie "urodzi" przez kolejne 2 dni to jadę na SOR
OdpowiedzUsuńWiem, że to już dawno było, ale ja właśnie przeżywam to samo. Moja dziesieciomiesieczna córka połknęła dokładnie taką samą spinke. Pojechalam na SOR i nas zostawili w szpitalu, jutro ponowny rtg i sprawdzą czy się przesunela z żołądka dalej, jak nie to będą jej wyciągać :( a jakiej wielkości była ta spinka ? Strasznie się boję jak to się skończy..
OdpowiedzUsuńU nas na szczęście gdy pojechaliśmy do szpitala spinka była już poza żołądkiem. Miała ok 2 cm długości. Wyszła sama.
UsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do komentowania. Jeśli podoba CI się ten tekst udostępnij go na swoich portalach społecznościowych.
Proszę o przemyślane dobieranie słownictwa i podpisywanie się pod komentarzem.