Cierpliwość matki
19:15
Cierpliwość to podobno zdolność długotrwałego i spokojnego dążenia do obranych sobie celów, wyczekiwania na coś lub znoszenia przykrych rzeczy. Tak piszą o tym rzeczowniku słowniki.
Jedni ją mają, inni nie. Ot wielka filozofia. Tylko jak być rodzicem nie posiadając tej cechy?
![]() |
źródło: wykop.pl |
Ja właśnie do tych ludzi należę. Cierpliwości mam jak na lekarstwo. Jedni mówią, że jestem nerwusem inni twierdzą, że histeryczką. A ja choć wiele razy próbowałam nabyć, nauczyć się lub przyciągnąć jakimiś magicznymi sztuczkami tą cechę to jakoś mi nie szło.
Aż do momentu kiedy zaszłam w ciążę. Nie. Nie było to od razu, że wraz z 2 kreskami na teście spłynęła na mnie fala cierpliwości. Tak dobrze to nie było. Po ciężkim początku ciąży, wielu nieprzespanych nocach i godzinach spędzonych nad kibelkiem, wielu wylanych łzach często zadawałam sobie pytanie dlaczego ja to tak przechodzę? Byłam rozżalona i za swoje niedomaganie obwiniała cały świat i niewinnego męża. Oj cierpliwości to ja nie miałam wtedy do nikogo i do niczego.
Pewnego dnia obudziłam się z nieznanym mi spokojem. Nie wiem nawet jak to dokładnie wyglądało, nie pamiętam. Urodzenie Ali tylko spotęgowało to uczucie. Wszyscy z bliskiego otoczenia to zauważyli. Byłam bardziej przystępna, otwarta, po prostu spokojna. Nie walczyłam już ze wszystkimi i wszystkim. Świat nie był moim wrogiem.
Nie ominął mnie płacz razem z dzieckiem kiedy Ala była noworodkiem. Czasem też musiałam wyjść i policzyć do dziecięciu. Było tupanie nogami, walenie głową w drzwi i łzy, dużo łez. To wszystko spowodowało jednak, że z dnia na dzień szło mi coraz lepiej a cierpliwości miałam coraz więcej.
Mam wrażenie, że wraz ze staniem się mamą dostałam coś czego wcześniej nie miałam. Właśnie tą zdolność długotrwałego znoszenia rzeczy, które nie sprawiają, że czuje się dobrze. Uwierzyłam w siebie i dostałam wiatru w żagle.
I co? I pewnego dnia ktoś mi to odebrał. Odebrano mi tą cierpliwość co to przyszła wraz z macierzyństwem. Odebrano mi tą niezwykle cenną dla mnie zdolność. Odebrano mi i mojej córce spokój naszych relacji.
Teraz doprowadzenie mnie do szału zajmuje bardzo mało czasu. Przy dziecku to niepokojące. Jej "dziwne" chciejstwa, ucieczki z przewijaka, nocne awantury itp. wzbudzają we mnie irytację. Nie potrafię z tym walczyć i nie pomaga mi fakt, że zostaję z tym sama.
Był czas, że pomagały ucieczki. Wyjazd do Bristolu był jedną z nich. Miałam odpocząć, wyciszyć się i nabrać dystansu. Pomogło na chwilkę. Nie mogę jednak ciągle uciekać. Nie chcę.
Nie chce taka być. Nie chcę by nasza córka zapamiętała z dzieciństwa burczącą na nią mamę, która jest kłębkiem nerwów.
19 komentarze
ja też dostaje często białej gorączki, wtedy staram się po prostu zrozumieć dziecko. czasem pomaga.
OdpowiedzUsuńOddech, to chyba najlepsze lekarstwo... Pamiętam, wspominałam to na półroczek Zosi... http://budujacamama.blogspot.com/2013/12/poroczek-zosi-co-potrafi-6-miesieczne.html zauważyłam, że czasem muszę odejść, każda z nas musi się wydrzeć i potem się przepraszamy :P
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o sobie! Jak się urodził pierwszy syn i miał mega kolki to cierpliwie wszystko znosiłam. Wraz z jego wiekiem stałam się znowu nerwowa i często krzyczałam czasami na niewinne dziecko. No mówię wredna małpa jestem.
OdpowiedzUsuńW trakcie ciąży z Julkiem i po jego urodzeniu znowu byłam spokojna i miałam siłę walczyć z trudną rolą podwójnej matki. Ale widzę, że ta moja cierpliwość znowu gdzieś pomału ucieka i jak tak dalej będzie to nie będzie ze mną dobrze. Tak jak Ty nie chciałabym aby moje dzieci pamiętały tylko wredną , krzyczącą matkę :/
Oj tej cierpliwości to chyba każdej mamie czasem brakuje! Szkoda, że nie ma sklepu gdzie można by było kupić tonę cierpliwości i trzy tony czasu ;)
OdpowiedzUsuńJa ciągle walczę z brakiem cierpliwości i z brakiem wyczucia, z tym, że ponosi mnie złość i irytacja.
Trzeba pamiętać jak może to widzieć dziecko i... starać się dalej ;)
Ten spokój i niepokój przychodzi falami. Był czas, że miałam całą masę cierpliwości, był czas że trafiało mnie w minutę i miałam mord w oczach i tak na zmianę. Zmęczenie materiałów i próba charakterów. Jesteśmy tylko ludźmi.
OdpowiedzUsuńJak ja mam gorszy dzień to olewam wszystko dookoła. Nieważne są rzeczy do zrobienia, pranie, zmywanie, sprzątanie,mycie. Po prostu siadam i dostosowuje się do dziecka...czekam aż dzień minie. Poza tym staram się postawić w sytuacji dziecka, dlaczego ona płacze, dlaczego jęczy, dlaczego tam stoi... Pomaga. Zadaj sobie pytanie dlaczego się złościsz? Bo co bo za długo trwa zrobienie czegoś? Bo nie chce dać się przebrać szybko? A jak szybko przebierzesz to co wtedy? Czemu tak się spieszysz? Nie lepiej zwolnić i chłonąć każdą minutę z córką? Być tu i teraz a reszte olać...
OdpowiedzUsuńJa myślę, że każda mama miewa takie dni…
OdpowiedzUsuńTak czasem jest, gorszy dzień, natłok obowiązków… mi pomaga chwila "sam na sam"…najlepiej spacer, jeśli można dzieci z kimś zostawić…
I warto czasem popatrzeć na sytuację "z góry"… wtedy wydaje się ona błaha :)
ściskam!
moja cierpliwość przypływa i odpływa
OdpowiedzUsuńfaktem jest, ze na pewno mam jej w sobie coraz więcej - to optymistyczne
Olu, kilka głębokich wdechów.
OdpowiedzUsuńJa z kolei mam totalnie na odwrót - obudziły się we mnie takie podkłady cierpliowości, że czasem sprawdzam czy jakiejś gorączki nie mam. To niezależne od nas. Wszystko i u Ciebie się poukłada. Fingers crossed!
Chyba każdy (nie tylko mama) ma takie gorsze dni, kiedy tej cierpliwości jest jak na lekarstwo...Też się łapię na nerwach czasem, ale szybko mi przechodzi na szczęście.
OdpowiedzUsuńOj ja mam bardzo mało cierpliwości. Nawet córka tego nie przygasiła- taka po prostu jestem, naturę ciężko zmienić :)
OdpowiedzUsuńOj bardzo ciężko...
UsuńTrochę jakbym o sobie czytała. Myślę, że o wiele trudniej było mi w pierwszych miesiącach życia Zosi akurat bo nie pojmowałam tego dziecięcego świata kompletnie. Teraz z kolei są innego rodzaju trudności - bunt dziecka, jego własne zdanie, które niekoniecznie pokrywa się z naszymi planami. Mam wielkie wyrzuty sumienia gdy poniesie mnei gniew i złość, ale nie potrafię jak dotąd tego kompletnie wyeliminować. Ale staram się Zosi poświecac tyle czasu ile mogę i wiecznie jej powtarzać że jąkocham i podziwiam i jakąjest super dziewczynką. STaram się zakorzenic w niej zdrowe poczucie swojej wartości i zauważyłam, że moje lekkie wybuchy ona od razku puszcza w niepamięć albo np od razu przychodzi się przytulic i już jest między nami pokój. To też kwestia wieku.Do niedawna Zosia tylko płaczem reagowała na takie sceny, teraz przystanie pomyśli i przychodzi mnie pogłaskać np bo wie ze coś rzeczywiśćei złego robi. TAkze za pare miesięcy i Tobie będzie może nieco łatwiej gdy komunikacja między wami pójdzie o krok do przodu. Ale tak nerwusom jest ciężko i potwierdzam to.
OdpowiedzUsuńTeż każdego dnia walczę o kolejny kilogram cierpliwości, u mnie natomiast odnawia się ona co kilka godzin, przychodzi, odchodzi, przychodzi, odchodzi....3maj się!!!
OdpowiedzUsuńOby mi nie zabrakło cierpliwości. I oby do Ciebie wróciła cierpliwość
OdpowiedzUsuńJak widzisz wiele jest matek niecierpliwych! A i ja do nich należe. Jesteśmy tylko ludźmi i każdej z nas czasem puszczają nerwy... pozdrawiamy i zapraszamy do nas!!
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie podobnie. Z natury jestem nerwus i często się łapię na tym, że wpadam w szał z błahej przyczyny. I urodzenie dziecka niestety ani trochę mnie nie uspokoiło. Niestety :/
OdpowiedzUsuńJa niby jestem wyjątkowo cierpliwa, ale i tak zdarzają mi się fale nerwowości o jaką bym siebie nie podejrzewała. W sekundę wychodzę z siebie i potem zastanawiam się jak to się stało skoro taki spokojny człowiek ze mnie. Bywa :)
OdpowiedzUsuńCiężko uporać się z tą złością, zwłaszcza kiedy wiemy, że dziecko nie jest winne swojej ciekawości, niecierpliwości i chęci odkrywania wszystkiego. Gorzej, że malec uważnie obserwuje i chłonie nasze reakcje. nauka panowania nas złością to ostatnio mój główny cel:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do komentowania. Jeśli podoba CI się ten tekst udostępnij go na swoich portalach społecznościowych.
Proszę o przemyślane dobieranie słownictwa i podpisywanie się pod komentarzem.