Rzeka mleka
08:20
Nigdy nie chciałam roztrząsać tematu sposobu karmienia dzieci na blogu. Nie uważam, by sposób karmienia w jakikolwiek sposób klasyfikował mamy albo ich dzieci. Nikogo nie potępiam i umoralniać nie mam zamiaru zwłaszcza, że moja przygoda z karmieniem piersią skończyła się bardzo szybko. Zdecydowanie szybciej niż bym chciała. Ci z Was, którzy są z nami przynajmniej od urodzenia Ali zapewne wiedzą jak potoczyły się losy naszego karmienia, resztę zainteresowanych zapraszam do archiwalnych wpisów.
Temat jest dla mnie trudny i wzbudza wiele emocji. Głównie żalu. Żalu do służby zdrowia, która zamiast mi pomóc, wesprzeć wmówiła mi niekompetencje w tej materii. Choć to sami lekarze wykazali się niekompetencją. Do dziś nie rozumiem jak to możliwe, że dziecko z alergią na mleko krowie jest uczulone na mleko własnej matki. Krowa ze mnie jak ta lala, a lekarze się cieszą bo im w papierach gra i MUCZY.
Jakiś czas temu brałam udział w warsztatach dotyczących karmienia piersią zorganizowanych dla blogerek, Chciałabym podzielić się z Wami garścią faktów, które dotyczą tego tematu i niestety nie napawają optymizmem. I tak jak ja zostałam tam uświadomiona w wielu kwestiach, myślę, że i Wam da to do myślenia.
Fakty są takie:
- 99% kobiet wychodząc ze szpitala po porodzie jest przekonana o tym, że będzie karmić piersią lub swoim mlekiem ( super wynik)
- w Polsce obecnie działają tylko 3 banki mleka kobiecego,
- koszt podcięcia wędzidełka dziecku zaraz po porodzie co ułatwia dziecku ssanie, to 2000 zł,
- wizyty patronażowe położnej przed porodem mimo iż zagwarantowane są niepraktykowane
- wizyty patronażowe położnej po porodzie to farsa, która sprowadza się najczęściej do wypełnienia papierków i zważenia dziecka,
- koszt jednej porcji mieszanki sztucznej dla szpitala to wydatek rzędu kilku - kilkunastu groszy
- według NFZ nie istnieje taka specjalność czy stanowisko jak doradca laktacyjny
- w Polsce nie ma ani jednej poradni laktacyjnej, w której porady byłyby refundowane
- nie istnieje coś takiego jak mieszanka "inspirowana mlekiem matki"
- zdecydowana większość kobiet po porodzie boryka się z szeroko rozumianymi problemami laktacyjnymi tj. zastoje, zapalenie piersi, krwawiące i bolące brodawki itd.
- lekarze pediatrzy w zdecydowanej większości są niedouczeni a na swoje braki w wiedzy dotyczącej laktacji i mleka mamy mają milion wytłumaczeń,
- reklama sztucznych mieszanek początkowych jest prawnie zabroniona
- z badań dr Uli Bernatowicz Łojko wynika, że średnia karmienia piersią wynosi 2,2 miesiąca to bardzo krótko.
Nie mogę pogodzić się ze znieczulicą lekarzy i personelu medycznego. Lekarze nie są kompetentni w kwestii wspierania laktacji, a swoje braki wiedzy tłumaczą brakiem kształcenia obowiązkowego w tym kierunku ( czyt. na studiach tego nie mieli). Niestety czują się bardzo kompetentni w temacie namawiania do zaprzestania karmienia. Wmawiają mamom chude mleko, nieuleczalne problemy z karmieniem lub laktacyjną paranoję. Podobno nawet są w stanie przepisywać leki mamom by tylko przestał karmić. Wspierać karmienia mlekiem mamy nie chcą ale uzurpują sobie prawo do odwiedzenia ich od karmienia. Paranoja.
Przeraża mnie, że państwo nasze wspiera ogromnymi sumami firmy produkujące sztuczne mieszanki wszelkiej maści wmawiając nam mamom, potencjalnym konsumentkom, że produkują za to mleko inspirowane mlekiem mamy.
Spójrzcie jak długa jest lista składników mleka mamy w stosunku do składników mm. Kiepsko wychodzi im ta inspiracja.
Firmy te dysponują takimi sumami o jakich mi się nie śniło. Zobaczcie jakie kwoty przeznaczają na samą reklamę mm:
![]() |
Żródło: Expert Monitor wrzesień 2013 (dane w kolumnach C i D w PLN za 01-07.2012 w porównaniu do 01-07.2013) |
Dlaczego o tym piszę jako mama karmiąca mieszanką? Karmić mieszanką to nie wstyd. Nie mam zamiaru nikogo linczować ani sama biczować się po plecach. Nie muszę jeść koziego sera by wiedzieć, że kilka razy przetworzony ser żółty jest mniej zdrowy. Nie każdej mamie udaje się karmić piersią lub swoim mlekiem tyle ile by chciała. Po prostu. Ja w tym temacie nikogo nie oceniam.
To nie hipokryzja, to świadomość moja tego co dobre dla dziecka. Nie będę dywagować o tym co by było gdyby. Nie będę Wam pisać jaki czas karmienia jest optymalny. Jeśli choć jedna kobieta będzie karmić choć troszkę dłużej to sukces. Jeśli nie pierś to mleko mamy - rozwiązań jest dużo i choć pomocy raczej nie znajdziemy w służbie zdrowia to na prawdę jest wiele źródeł pomocnych. Odsyłam Was do Hafiji - anioła laktacji w polskiej blogosferze, lub najnowszego dziecka 7 blogerek: Kwartalnika Laktacyjnego:)
Jedno jest pewne wybór należy do nas i to on nas rodziców zależy czym będziemy karmić nasze dziecko.
17 komentarze
Popieram w 100% ten wpis :) ja niestety byłam w podobnej sytuacji - połozna zostawiła mnie samą sobie, w szpitalu nikt tak naprawdę nie pokazał mi jak się prawidłowo karmi dziecko. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać wszystkie żale :(
OdpowiedzUsuńnie byłam za karmieniem piersią, ale gdy urodziła się Em i położna zapytała czy chcę, pomyślałam dlaczego nie. szybciej pożałowałam niż mi się wydawało, na tym wsparcie, pomoc i nauka się skończyła.
OdpowiedzUsuńnikt nie pokazał jak, nie wspierał w tych trudnych chwilach, gdy bolało, gdy Em wisaiłą na piersi całe dnie, gdy byłam niewsypana.
jedyne na co było stać położną to ścisnąć moją pierś: ma pani pokarm przecież i wyszła.
pozostawię to bez komentarza.
I o to by ta pomoc wyglądała dużo lepiej była na porządnym poziomie my kobiety musimy niestety walczyć. Takich historii jak Twoja Kasiu można by mnożyć godzinami. Przez lata "godziłyśmy" się na takie traktowanie i myślę, że warto coś zrobić i coś zmienić. Choćby dla tego by nasze córki nie musiały tego doświadczać gdy same zostaną mamami.
UsuńO podobnie miałam:). Z tym że do mnie położna powiedziała z oburzeniem, że źle przystawiam, ale zanim zdołała zapytać jak to zrobić to już jej nie było:-p. A w nocy, przyleciała lekarka oburzona ze młody wyje non stop i jak jej tłumaczyłam, że ewidentnie jest głodny, to stwierdziła że przecież 2 krople mleka wyszły, a ona nie ma czasu przy nas siedzieć bo ma inny "przypadek":-p;]. A co do zwykłej połoznej to nawet jej nie widziałam, choc była wtedy jak ja poszłam po wypis, a moja mama akurat małego pilnowała. Potem się nie pokazała już.
Usuńzwykłej czyli środowiskowej przychodzącej do domu:-p
Usuńja chyba miałam ogrom szczęścia, że mimo tego że Julka leżała w inkubatorze sporo czasu była podpięta pod maszyny wspomagające była karmiona moim mlekiem przez sonde. Na swojej drodze laktacyjnej trafiła na "potwory" ale także stanęło na Niej kilka aniołów - także nauczono mnie przystawiać moją kruszynkę nauczono mnie radzić sobie z zastojami.
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że każda Mama powinna sama zdecydować o ile to możliwe czy chce karmić naturalnie czy mieszanką - nie rozumiem tego publicznego linczu na tych które zdecydowały się z różnych przyczyn zakończyć lub nie podejmować naturalnego karmienia.
Szkoda, że ja po porodzie nie miałam okazji brac udziału w takich warsztatach i uważam, że tego typu inicjatywy powinny być prowadzone na oddziałach Położniczych - i KAŻDA KOBIETA powinna mieć do niech ŁATWY DOSTĘP
Ja osobiście nie miałam problemu ani z brakiem mleka, ani z zastojami. Natomiast podejście lekarzy do tematu problemów z wchłanianiem było oburzające. Na własną rękę musiałam szukać lekarzy, prosić o konkretne badania i w zasadzie diagnozować dziecko. Po tej batalii dałam sobie wmówić, że moje dziecko jest uczulone na moje mleko :(
UsuńZdecydowanie zgadzam się co do organizacji takich warsztatów. Uważam, że każda kobieta bez względu na to czy jest już mamą, jest w ciąży czy dopiero planuje być mamą powinna wziąć udział w takim spotkaniu. Posłuchać o faktach i mitach karmienia piersią, o rozwiązaniach i o tym jak firmy produkujące mm robią nas w butelkę działając na granicy prawa. Niestety z organizacją takich spotkań wiążą się duże koszty, których fundacje nie mają :( Gdyby choć połowa kwoty, któa jest przeznaczana na refundację mieszanek była przeznaczona na uświadamianie kobiet w temacie karmienia własnym mlekiem myślę, że sytuacja byłaby znacznie lepsza.
Jakiemukolwiek linczowaniu mam mówię stanowczo NIE.
A ja trafiłam chyba dobrze na początku , myślę tu o opiece położonej i karmienie piersią wspominam miło, może też dlatego trwała tą nasza mleczna droga ....
OdpowiedzUsuńNie mniej nadal mówi się o tym za mało, za mało wspiera się młode mamy ....
Moim zdaniem jak kobieta ma w głowie takie silne postanowienie, ze karmić chce piersią to nic jej nie stanie na przeszkodzie, chyba tylko problemy zdrowotne...po pierwszej cesarce nikt mnie nie wspierał w karmieniu' nikt nie pokazał jak przy stawiać prawidłowo, brodawki po 2 dniach były poszarpane do krwi podziekowalam po miesiącu za taki horror i życie kopniaka mi sprzedało bo piersi się zagoily nic nie bolalo za to moje dziecko zaczęło chorować po sztucznym mleku.zaczeła się niekończąca biegunka, ciągle zmiany mleka , szpitale, kliniki i nic w końcu po wielu badaniach wyszło ze dziecko ma nietolerancję mleka modyfikowanego, najgorsza zas reakcja była po mleku właśnie dla alergików. Przysieglam sobie wtedy ze nigdy w życiu nie podam drugiemu dziecku sztucznego mleka i słowa dotrzymalam. Po 2 cesarce mleka zero nawet kropelka siary nie poleciała 2 dni walczylam sama przystawialam malucha co chwile pilam herbatki na laktacje walczylam zadna położna nie przyszła zapytać jak sobie radzE czy wiem jak przystawic malucha prawidłowo itp jeszcze dostalam opr za herbatki laktacyjne i ze dziecko głodne trzeba butelkę podac. Uparlam sie i udało się .karmie 9 miesięcy nie poddalam się mimo ze nieraz było naprawdę ciężko i ze wsparcia nie miałam wcale nawet w rodzinie slyszalam podaj butle na je się porządnie to noc przespicie cala...teraz wiem, ze karmienie musi być w naszej głowie musimy być w 100%przekonane ze chcemy dla siebie i naszego dziecka właśnie tego .ja na poczatku tez probowalam zrzucić winę na brak wsparcia , albo ze za słabe mleko miałam dopiero gdy pierwsze dziecko zaczęło mieć kłopoty ze zdrowiem zrozumialam ile bym dala żeby karmić znowu i aby moje dziecko tak nie cierpiało i ze wina jest moja bo poddalam się bez walki i ze swojej słabości a nie dlatego ze położne, lekarze ,rodzina mi nie pomogli.
OdpowiedzUsuńE
A
Oczywiście, że wszystko zaczyna się w naszych głowach. Tylko, że nie wszystkie kobiety są tak silne by się nie poddać. A co by było gdyby pierwsze dziecko bez problemu zaakceptowało mm? Zastanawiałaś się?
UsuńJa uważam, że lekarze i położne są od tego by wiedzę taką nabyć i by wspierać to co zdrowotnie najlepsze a nie wymyślać swoje teorie. Super jak ktoś sobie radzi bez ich wsparcia, ale powinna być taka możliwość dla tych co właśnie sobie nie radzą. By dać im wiarę, że mogą, potrafią i dadzą radę!
Ja w tym temacie mam troszkę. Inaczej. Chciałam, walczyłam, nawet położna nas i to nie jedna wsparła. Ale dziecko zaczęło płakać wniebogłosy, laktator nic nie odciągał, herbatki nic nie pomogły, przystawianie do piersi nie pomagało... Oboje byliśmy wycieńczeni. Wyniki prolaktyny w normie kobiety niekarmiącej... Reanimacja nie pomogła...
OdpowiedzUsuńCzasem i tak bywa, najważniejsze to mieć poczucie, że zrobiło się wszystko w zgodzie ze sobą.
UsuńTo ja powtórzę to, co pisałam na moim blogu! W Poznaniu na Polnej jest poradnia laktacyjna, i panie położne laktacyjne są u pacjentek 3-4 razy dziennie!!! Jeśli tylko jakaś kobieta ich potrzebuje może dodatkowo poprosić o pomoc. Co do tego, jak to wygląda po wyjściu ze szpitala - nie wiem, ale warto wiedzieć, że sa takie miejsca
OdpowiedzUsuńZdziwiła mnie postawa niektórych położnych w szpitalu, w którym rodziłam. A mianowicie już pierwszego dnia przekonywały mnie, że powinnam pomyśleć o dokarmianiu sztucznym mlekiem moich chłopców, że powinnam co drugie karmienie podawać im butelkę. Dziwiły się, gdy mówiłam, że chcę spróbować karmić ich wyłącznie piersią, oczywiście jeśli to nie wystarczy, to dopiero pomyślę o dokarmianiu. Tak długo mi wmawiały, że nie dam rady wykarmić bliźniąt własnym mlekiem, że prawie w to uwierzyłam. Mimo wszystko się nie poddałam i jak na razie nie było takiej potrzeby bym musiała podać maluchom butelkę. Wsparcie w tej kwestii niestety jest marne, a szkoda...
OdpowiedzUsuńI fantastycznie, że spróbowałaś. Niestety w wielu szpitalach jest praktyka dokarmiania dzieci po kątach, bez wiedzy i zgody mamy. Ja mimo iż nie miałam problemów z karmieniem, jestem pewna że mi Alę dokarmiały bo zawsze wracała po kąpieli i już spała. I spała tak długo. Dla mnie to nie do pomyślenia jak można nie brać pod uwagę decyzji mamy. I to się liczy zarówno karmienia piersią jak i butelką.
UsuńDzieci były cały czas ze mną więc nie było możliwości dokarmiania bez mojej wiedzy. Jedynie Olka nie mogłam karmić przez pierwsze dwa dni bo zabrali mi go na salę adaptacyjną zaraz po porodzie.
UsuńJa miałam szczęście z położną środowiskową, bo poza faktycznym wypełnianiem papierków była bardzo pomocna - sprawdziła też czy z piersiami wszystko ok, czy się nie porobiły zastoje. Pytała czy mam dużo pokarmu, doradzała jak skomponować dietę żeby nie była monotonna ale jednocześnie nie zaszkodziła maleństwu. Karmię już ponad 8 miesięcy i jestem szczęśliwa, że tak się to potoczyło, chociaż powoli już zbaczamy z mlecznej ścieżki. Karmienie to wspaniała przygoda i dla mamy i dla dziecka, tego się nie da opisać słowami, szkoda, że nie jest bardziej promowane i wspierane.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do komentowania. Jeśli podoba CI się ten tekst udostępnij go na swoich portalach społecznościowych.
Proszę o przemyślane dobieranie słownictwa i podpisywanie się pod komentarzem.