Przeżył powstanie, Mój tato szczęściarz
20:21
Spacery ojca z dziećmi są czymś wspaniałym. Za każdym razem obserwuję mojego męża na spacerze z córką i nadziwić się nie mogę. Jest w tym jakaś magia. Ona zadowolona, spogląda w górę i patrzy na tatę tymi psotnymi oczkami. On, dumny tata, opowiada jej coś. Może to być cokolwiek: jaki był jego dzień, lub o tym co kiedyś działo się na tej ulicy. Nie ma tego wiele w Olsztynie, więc mój mąż, pasjonat historii, wykazać za bardzo się nie może. Co innego jakby był w Warszawie. Tam to by się dopiero naopowiadał.
Tak też robi tata Asiuni i Tomka. Każdego roku pierwszego sierpnia, jeśli tylko są w Warszawie, tata zabiera ich na spacer na Stare Miasto by wspomnieć wojnę i powstanie. I choć wojna już dawno się skończyła to została po niej smutna pamięć o umarłych, masę zburzonych domów. Tak od wielu lat spacerują nieco już inną drogą i obserwują nieco inną już Warszawę.
Coraz więcej odbudowanych budynków i coraz mniej gruzów. I za każdym razem opowieść Taty jest nieco inna, bo i dzieci są coraz starsze.
Asiunia jednak jest już dostatecznie duża by pamiętać pewne historie, o których tata już nie opowiada. I tak na przykład wie o tym, że tata miał powody być złym na Niemców bo zabili jego żonę, a mamę Asiuni i Tomka. Nie był jednak takim typowym żołnierzem od walki. Był żołnierzem pokojowym, który miał pomagać w powstaniu cywilom i osieroconym dzieciom by miały gdzie mieszkać i co jeść.
Tata Asiuni mimo iż nie walczył bezpośrednio również był narażony na niebezpieczne sytuacje. Opowiadał dzieciom o kanałach i jak przeprowadzał nimi ludzi by uwolnić ich z zajmowanej przez Niemców części Warszawy. Lub wtedy gdy przemykając przez Plac Krasińskich postrzelono w łokieć. Wtedy to miał szczęście, bo trafił do szpitala polowego i ...potem to już w ogóle innymi rzeczami się zajmował.
Jednak i te rzeczy nie uchroniły taty Asiuni od kolejnych przygód.Tak trafił on pod stół w szpitalu powstańczym. W szpitalu na który spadła wielka BOMBA! Ale tato to szczęściarz!
A potem? Potem było słychać:
Na brzegu Wisły chytre Sowiety,
co mieli pomoc nieść dla Polaka,
ruskim sposobem nas okiwali,
ciężka jest dola chłopaków z AK...
I dalej..
W spalonym mieście i pod przymusem,
kapitulują chłopaki z AK...
Wiadomo co było dalej. Każdy Polak, mały i duży powinien znać finał tej historii. Powstanie upadło, ludzi wypędzono, a miasto zburzono...
Dziś jest siedemdziesiąta rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. 1 sierpnia 1944 to ważna data. Choć
nie mieszkamy w Warszawie, dziś o 17.00 w naszym mieście zawyły syreny a
wszyscy przystanęli w zadumie. My również. To dzień ważny, dzień
zadumy. Dzień w którym nie tylko miłośnicy historii wycierają łzę spod
powieki. Wspominamy heroizm powstańców, ich wiarę i zapał do walki. Wspominamy ich poświęcenie dla dobra nas wszystkich. Tych młodych, starszych i tych maluszków - najmłodszych powstańców. Umrzeć za Warszawę - to dla dzisiejszych dwudziestolatków nie do pomyślenia. Ich rówieśnicy siedemdziesiąt lat temu nie mieli wątpliwości co zrobić.
Kim był i jakie były losy taty Asiuni i Tomka? Musicie koniecznie przeczytać książkę. Bo tata Asiuni otrzymał medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, a to ważne wyróżnienie. Z książki tej poza perypetiami powstańczego szczęściarza dowiecie się również gdzie znajdowały się i jaką role pełniły barykady, co nieco o Kubusiu i Kukiełkach pod Barykadą.
Jako instruktorka Związku Harcerstwa Polskiego muszę wspomnieć także o Zawiszakach i wzmiance czym podczas powstania warszawskiego była Harcerska Poczta Polowa.
Nie było lepszego dnia jak 1 sierpnia, by pokazać Wam książkę 'Mój tato szczęściarz' Joanny Papuzińskiej. To wspaniała książka, którą każdy mały Polak powinien mieć na półce. To nie tylko książka o Powstaniu Warszawskim, ale i o szczęściu i niedoli, o dostrzeganiu tego co ważne. Historia o losach taty opowiedziana przez małą dziewczynkę. Uczy i wzrusza, uwierzcie mi.
Mój tato szczęściarz
Joanna Papuzińska
ilustracje: Maciej Szymanowicz
Wydawnictwo Literatura
PS: Jeśli ten post przypadł Wam do gustu to dajcie znać, niebawem na blogu więcej o książkach oswajających dzieci z historią.
PS: Jeśli ten post przypadł Wam do gustu to dajcie znać, niebawem na blogu więcej o książkach oswajających dzieci z historią.
19 komentarze
O matko! Ta ksiazka jest cudowna! Dlaczego wcześniej o niej nie wiedziałam? :O
OdpowiedzUsuńAsiu mało osób wie o tych książkach a ja mam prawie całą serię. Wojny dorosłych, historie dzieci. Cudowne książki!
UsuńRewelacja, zapisuję na liście książek do kupienia.
OdpowiedzUsuńPrawdziwa perełka wśród książek!
OdpowiedzUsuńmuszę koniecznie zapisać sobie ta pozycję książkową, nawet nie miałam pojęcia, że ktoś wpadł na taki genialny pomysł aby już takim maluchom przedstawiać historię i to w ciekawy sposób
OdpowiedzUsuńTo Muzeum Powstania Warszawskiego wpadło na taki pomysł, między innymi :)
UsuńUwielbiamy tą serię - mamy kilka książeczek - pomocne bardzo przy uświadamianiu małym chłopcom, że wojna nie jest fajna...
OdpowiedzUsuńCzemu przegapiłam tą pozycję???!!
OdpowiedzUsuńKoniecznie musimy to nadrobić...
Koniecznie! Jest fantastyczna
UsuńKsiążeczka super, ale moim zdaniem zdecydowanie dla starszych dzieci, niż nawet przedszkolaki.
OdpowiedzUsuńI tutaj się z Tobą nie zgodzę Asiu. Książeczka ta traktuje o wielu kwestiach, przy których można pominąć całkowicie wątek wojny czy Powstania Warszawskiego. Świetnie można dzięki niej pokazać względność szczęścia i nieszczęścia, relacje między rodzinne, kwestię bezinteresownej pomocy a nawet można zahaczyć o anatomię :)
UsuńTak, z tą anatomią to się zgodzę, widziałam w książce szkielet zabitego człowieka... Ja jednak z nią poczekam.
UsuńAsiu on nie był zabity tylko zraniony w rękę :D Uwierz mi, że w tej książce nie ma nic drastycznego.
UsuńNie przekonasz mnie Olu. Miałam ją w ręku i moim subiektywnym oczywiście zdaniem, nie nadaje się ona dla malutkich dzieci.
UsuńNie mam zamiaru przekonywać Cię na siłę Asiu, myślę że jakbyś tylko ją przeczytała, sama byś się przekonała. Może nie jest to książeczka dla takich maluszków jak nasze ale dla przedszkolaków już jak najbardziej.
UsuńW 100% zgadzam się z p.Asią. Oglądałam, przeczytałam od deski do deski. Sama autorka i wydawnictwo kieruje książkę do siedmiolatków+.
UsuńKażdy rodzic subiektywnie ocenia co jest dobra dla jego dziecka. Jakbym miała mojej dwulatce dawać tylko książeczki przeznaczone dla jej wieku to nic innego byśmy nie miały tylko książki o literkach i kolorach
UsuńKochana chcę wiecej..nie słyszałam o tej książce nigdy...
OdpowiedzUsuńBędzie więcej! :)
UsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do komentowania. Jeśli podoba CI się ten tekst udostępnij go na swoich portalach społecznościowych.
Proszę o przemyślane dobieranie słownictwa i podpisywanie się pod komentarzem.