Mała rzecz a cieszy
18:27
Podobno jestem mistrzynią kupowania i znoszenia do domu bibelotów, które nikomu nie są do niczego potrzebne. Znoszę te drobiazgi, nie zastanawiam się kiedy mi się przydadzą, a po powrocie ze sklepu wkładam do szuflady by czekały na odpowiedni moment. Powoli przestaje mi brakować miejsca w tych szufladach, ale nie powstrzymuje mnie to.
Podobnie było z zestawami stempli z Biedronki. Gdy tylko je zobaczyłam, w cenie zdecydowanie przystępnej, wiedziałam że znajdą one u nas swój nowy dom. Mąż na mnie patrzył jak na dziwaczkę, a ja stałam przed półką pełną stempli o różnych kształtach i przebąkiwałam pod nosem, że najchętniej wzięłabym je wszystkie.
Ostatecznie zdecydowałam się na jeden zestaw, który pojechał z nami do Chorwacji i okazał się strzałem w dziesiątkę. Stempelkowa farma pozwoliła poznać Ali nowe zwierzątka i odgłosy jakie wydają. Świetnie sprawdziła się w nauce sprzątania po sobie zabawek, otwierania i zamykania pudełek i innych manualnych zabawach.
Po powrocie z naszej wyprawy na stole w dużym pokoju czekały na nas jeszcze 2 pudełka stempli. Dziadek wykazał się przyszłościowym podejściem do rozwoju Ali i zrobił wnuczce prezent. Dziś Ala nie rozstaje się z podwódnymi przyjaciółmi, szkolnym zestawem sów i przyjaciółmi ze stempelkowej farmy.
Po raz kolejny okazało się, że w przypadku gdy chcesz sprawić dziecku radość, rozsądek może nie być najlepszym doradcą. Lepiej zdać się na intuicję.
Po raz kolejny okazało się, że w przypadku gdy chcesz sprawić dziecku radość, rozsądek może nie być najlepszym doradcą. Lepiej zdać się na intuicję.
16 komentarze
Tez je mamy i żałuję tylko że nie kupiłam więcej :-)
OdpowiedzUsuńŻuk uwielbia! stempelki i pieczątki, szkoda tylko że najbardziej naszą firmową! Te z biedry też mamy!
OdpowiedzUsuńFirmowa też u nas na porządku dziennym - muszę chować:)
UsuńA my ich nie mamy, przegapiłam ;((
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że jeszcze nie raz będą w Biedronie :)
UsuńMam to samo! Uwielbiam zbierać 'niepotrzebne' rzeczy. : )
OdpowiedzUsuńI na pewno tak jak u nas przychodzi taki moment, że te "niepotrzebne" rzeczy wyciągasz potem w kryzysowym momencie i okazują się być asem w rękawie:)
OdpowiedzUsuńTeż je mamy, sprawdzają się świetnie :). Pozdrawiam (i zapraszam "do siebie")
OdpowiedzUsuńFajne te stempelki - muszę na nie zapolować jak się pojawią ponownie w Biedronce :)
OdpowiedzUsuńMy jak dostalysmy stmple to wszystko bylo ostemplowane, łącznie z mamunia;)
OdpowiedzUsuńA co do bibelotów to rozumiem w 100%;) Ja niekiedy o ich zapominam a później same sie przypominają wpadając mi w ręce;)
a my nie kupiliśmy ;/ teraz żałuje :)
OdpowiedzUsuńMy mamy, ale wygladaja juz okropnie, Mloda cale je w tuszu tarza ;)
OdpowiedzUsuńU nas na razie jest zabawa bez tuszu (boję się o ściany:)) i jestem pod wrażeniem, jak Ala potrafi się tym bawić. Segreguje je kolorami, rozdziela na zwierzątka, ludzi i rośliny. Cuduje niesamowicie :)
UsuńŚwietne, też mamy jakieś stempelki, swego czasu był szał, ale syn już się nimi nie bawi ;)
OdpowiedzUsuńJa też mam całą szafę zabawek na wyrost ale one zawsze w końcu znajdują idealny moment aby z niej wyskoczyć, kiedy choroba zbiera mama zagląda do szafy i okazuje się, że jest tam coś co na dziś będzie w sam raz :)
OdpowiedzUsuńU nas na stempelki jeszcze za wcześnie jednak przypomniałaś mi te robione z ziemniaków - to były czasy :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do komentowania. Jeśli podoba CI się ten tekst udostępnij go na swoich portalach społecznościowych.
Proszę o przemyślane dobieranie słownictwa i podpisywanie się pod komentarzem.