Nabita w butelkę
21:44
Tak się właśnie czuję. Wpuszczona w kanał, nabita w butelkę lub jak kto woli wpuszczona w kanał. Własna córka mnie dziś rano tak urządziła i przysporzyło jej to wiele radości. Nie bez przyjemności również dla mnie.
Widzicie te oczy? Widzicie te chochliki, te psoty skaczące w tych oczach? Taaaak to właśnie Ona, ten łobuz o wyglądzie anioła tak mnie dziś załatwił, że skłonna byłam z nią jechać do szpitala. To bym dopiero wariatkę i durnia z siebie zrobiła, a Ona zapewne patrzyłaby na to wszystko i się śmiała. Manipulantka jedna.
Już rano gdy tylko wspomniałam, że ubieramy się do przedszkola zaczęły się wymówki. Jednak nie zapaliła mi się czerwona lampka. Myślałam sobie, że pewnie się nie wyspała i trochę marudzi. Jednak gdy ja w pełnym rynsztunku zaczęłam pakować jej torbę (odpieluchujemy więc dużo majtek, rajstop i leginsów chodzi z Alą do przedszkola) ona zaczęła popłakiwać. Za bok się złapała, na podłodze się położyła i "booooli mamusiu!" woła do mnie. W głowie szybką analizę zrobiłam, co wczoraj jadła, czy wszystko gra, co ją tam może boleć. Ona dalej ta sama śpiewka. Na szyje mi się rzuca, na raz "mamusiu, mamusiu", za bok się ciągle łapie i płakać zaczyna i jęczeć. Nic nie pomaga, masaże, rozmowa, odwrócenie uwagi. Scena jak z filmu o złej opiekunce, matce wyrodnej jakiejś. Płacz, szloch i wołanie mamusi. W głowie szybką analizę zrobiła czy jak kiedyś spinki jakiejś nie zjadła, czy nic do buzi nie brała. Przed oczami już różne obrazy mi stanęły. Telefon do ręki wzięłam, do żłobka zadzwoniłam by uprzedzić o jej nieobecności.
I wiecie co Ona zrobiła?
Gdy tylko odłożyłam telefon, jeszcze nie zdążyłam się rozebrać, rzeczy na miejsce nie poodkładałam, a Ona już o bólu "zapomniała" i niczym sarenka na zielonej łące pognała po swoją nową książeczkę z Peppą by jej przeczytać.
Tak mnie dziś córka wyrolowała!!!
22 komentarze
Aż się oplułam z wrażenia :) Takie to małe, a takie zmyślne :) hahaha
OdpowiedzUsuńAż za bardzo :)
UsuńA to cwana bestyjka ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co wymyśli za kilka lat w podstawówce :)
OdpowiedzUsuńNie chcę nawet o tym myśleć :D
UsuńWysciskalabym! :)
OdpowiedzUsuńZostała wyściskana:) Tego się po niej nie spodziewałam, a ona z mamą być chciała po prostu <3
Usuńno to będziesz miała z nią ubaw po pachy ;)
OdpowiedzUsuńmoją wczoraj głowa bolała dopóki kucyków pony nie obejrzała ;p
Ah te kucyki:)
UsuńTrzeba sobie jakoś w życiu radzić, a Twojej córce z całą pewnością dobrze to wychodzi :D
OdpowiedzUsuńMnie by się zapaliła lampka: dlaczego nie lubi żłobka?
OdpowiedzUsuńMi się nie zapaliła, bo wiem jak bardzo go lubi. Po prostu wymyśliła sobie dzień z mamusią po weekendzie u babci :)
Usuńhahaha :D ale masz dobrą manipulantkę! Wie, że najlepiej w domu z mama ;)
OdpowiedzUsuńA jak :)
UsuńHahahaha, padłam i nie mogę wstać :)))))) ciekawe po kim tyle zmysłów ma :P
OdpowiedzUsuńdobre, bardzo dobre...!
OdpowiedzUsuńDzieci to jednak szczwane bestie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://urszulawil.blogspot.com/
A to łobuziak słodki :-)!
OdpowiedzUsuńo ja pitolę!!!!! dzieciaki to sa ........bezczelne cwaniaki :)
OdpowiedzUsuńNo to testing przeprowadzony. Oby tylko zbyt często Cię tak nie nabierała, bo jej to w nawyk wejdzie. ;)
OdpowiedzUsuńpamiętam jak Młody był w maluchach w przedszkolu i panie zadzwoniły do mnie, do pracy, że Młody nie chce się bawić, leży na materacu smutny i skarży się na bol brzuszka, nie chce jeść ... w podskokach zjawiłam się w przedszkolu, po czym Młody zeskoczył z materaca na mój widok, wtulił, powiedział, że tęsknił i w podskokach radośnie wybiegł z przedszkola ....
OdpowiedzUsuńdzieci są sprytne ... niejeden raz pewnie nam numer jeszcze wykręcą :)
Bardzo ciekawy blog. Zapraszam też do mnie. www.blog.bajdocja.pl
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do komentowania. Jeśli podoba CI się ten tekst udostępnij go na swoich portalach społecznościowych.
Proszę o przemyślane dobieranie słownictwa i podpisywanie się pod komentarzem.